Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muda (marnotrawstwo). Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muda (marnotrawstwo). Pokaż wszystkie posty

niedziela, 19 lipca 2015

Czy szczecińskie Platany doczekają się ratunku?

Na temat zdolności Zakładu Usług Komunalnych (ZUK) do dbania o zieleń miejską można byłoby napisać długą książkę, i byłaby to książka rodem z PRL-u, zatytułowana "Skargi i wnioski".

Instytucja ta przez ostatnie kilka lat skompromitowała się wielokrotnie, żeby przytoczyć tylko kilka spośród dziesiątek patologii warto wspomnieć o tym, jak "dbała" o Cmentarz przy ul. Bronowickiej, nie radziła sobie z najprostszą organizacją obsługi na kąpielisku Arkonka, czy rozsławiała Szczecin w telewizji audycją o schronisku dla zwierząt zatytułowaną "To mordownia nie schronisko".

O ile można wybierać w kompromitacjach, między chowaniem bezdomnych na podtapianym cmentarzu, dwugodzinnymi kolejkami dla matek z dziećmi w XXI wieku czy doniesieniami do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa wobec zwierząt - to ja chciałbym zająć się aleją Platanową, tak chętnie co roku wykorzystywaną przez Biuro Komunikacji Społecznej i Marketingowej Urzędu Miasta w Szczecinie, do chwalenia...

Otwarcie pytam: Czy szczecińska aleja Platanowców przeżyje urzędników?


Otóż gołym okiem widać, że Platany nie są w dobrej kondycji. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć z końca czerwca 2015 roku, już po quazi-pielęgnacji polegającej m.in. na usunięciu pojedynczych gałęzi. Troskę o stan alei Platanowej wyrażał już: Jacek Szymaniak w 2013 roku, w Kurierze Szczecińskim, krytykując kupowanie nowego auta (dla odwołanego już dyrektora) i tłumaczenia, że ZUK-owi brakuje środków na pielęgnację drzew.

Ostatnio słuchacze w audycji: Czas Reakcji - Polskie Radio Szczecin (01.07.2015) doczekali się w 17 minucie i 22 sekundzie pokrętnej wypowiedzi Ogrodnik Miejskiej Magdaleny Grycko, która w 20 minucie zupełnie pogubiła się, gdy redaktor Janusz Wilczyński próbował uzyskać konkretniejszą odpowiedź, czy można czy nie można opryskiwać drzewa. Pani Ogrodnik tego nie wiedziała, choć stanem Platanów zajmuje się od lat (sic!).

Wypowiedź Pani Ogrodnik wydaje mi się niewiarygodna także dlatego, że oprócz oprysków można stosować nanoszenie miejscowe środków grzybobójczych, a ze szkodliwością oprysków dają sobie radę zarówno działkowcy, co plantatorzy z sadów owocowych. Dla imprez masowych nie raz ograniczano ruch na Jasnych Błoniach, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by np. w tygodniu wyłączyć na dzień jedną połowę alei a na drugi drugą i dokonać koniecznych zabiegów - gwarantuję zrozumienie wśród mieszkańców Szczecina, gdy im się wytłumaczy to walką o przetrwanie symbolu miasta. Dbanie o drzewa nie musi się sprowadzać wyłącznie do pobieżnej przycinki gałęzi i grabienia liści, ale też do dbania o jakość gleby, czy podlewanie w okresie suszy - choć to w świetle wyjaśnień Ogrodniczki i faktów wydaje się w Szczecinie czystą abstrakcją z kategorii "nie da się" i ekstrawagancją na miarę dwóch samochodów służbowych Prezydenta Piotra Krzystka.

Co ciekawe, kilka dni po wypowiedzi dla szczecińskiego Radia pojawiło się doniesienie nt. usychających magnolii w Kurierze Szczecińskim. Tym razem Pani Ogrodnik nie miała wątpliwości w sprawie oprysków przeciwgrzybicznych i podlewania, które "w ramach gwarancji" miał wykonywać dostawca uschniętych drzewek.

Warto dodać, że aleja Platanowa jest podwójnie chroniona, choć głównie na papierze. Jest bowiem zarówno pod ochroną przyrodniczą, jako użytek ekologiczny, co pod ochroną konserwatorską, jako zabytek.




Uschnięte liście opadające z Platanów
w czerwcu 2015

niedziela, 17 maja 2015

Gdzie i do czego szczecinianom jest potrzebny płot?

Na Jasnych Błoniach zamontowano niepotrzebną barierkę...


Niedawno Gazeta Wybocza doniosła o montażu płotka na Jasnych Błoniach za 7,5 tys. złotych. Działanie miasta spotkało się ze znaczną krytyką czytelników w związku z faktem, że wybrano rozwiązanie, które stanowi utrudnienie dla spragnionych lodów. Urzędnicy nie zdecydowali się na zalegalizowanie "przedeptu" a postawili mini-płotek w miejsce drewnianych, obskurnych zasieków, które straszyły z mizernym skutkiem przez bodaj 3 sezony.

Można twierdzić, że kilka metrów dalej jest wyznaczone przejście, jednak prowadzi ono bezpośrednio na środek skrzyżowania i nie ma tam pasów. Jest to rozwiązanie niebezpieczne, wprowadzające w błąd, a mimo tego od lat użytkowane w takiej formie.

Również układ alejek na Jasnych Błoniach nie jest układem historycznym i był zmieniany wielokrotnie, również po wojnie. Po przeciwnej stronie Błoni zalegalizowano "przedept", który kiedyś wydeptała kolejka stojąca do konsulatu Republiki Federalnej Niemiec. Na szczęście nikt tam nie stawia płotka..


Przy ruchliwej al. Wojska Polskiego nie pomyślano o barierce...


Pytanie zawarte w tytule dotyczy fontanny u zbiegu al. Wojska Polskiego i ul. Wawrzyniaka, która miała być oddana do użytku w zimie (sic!). Krytykowałem ten wart 1,3 mln zł wydatek miasta jako przykład najgłupszego chyba marnowania pieniędzy. Podobnie opisano sprawę kilka tygodni później w Kurierze Szczecińskim. Nie podobała mi się lokalizacja fontanny - tuż obok ruchliwej ulicy, z ławeczkami idealnymi do spania dla otumanionych małpką i spalinami lokalnych wielbicieli "świeżego powietrza". Nie podobało mi się to, ponieważ zrobiono tę fontannę na pokaz, 100 metrów dalej na skwerze Gałczyńskiego byłaby ogromną atrakcją dla całych rodzin.

W poprzednim wpisie nie poruszyłem kwestii braku ogrodzenia od strony ulicy, a w zasadzie i ulicy i torowiska. Oczywistym jest, że fontanna ta przyciągnie dzieci i będzie dla nich letnią atrakcją. Znajduje się niestety nie dalej niż 3 metry od ruchliwej ulicy. Aż prosi się, by zamontować pergolę, barierkę, płotek, nasadzić krzewów, by ustrzec rozbawione i rozbrykane dzieci przed... wbiegnięciem pod koła. W przeciwieństwie do płotka na Błoniach ogrodzenie powinno być wyższe, żeby miało jakikolwiek sens.

Obawiam się jednak, że postawienie ogrodzenia mogłoby zostać przez miejskich decydentów uznane jako ciche przyznanie, że fontanna w tej formie jest cokolwiek za blisko ulicy, a to sugerowałoby z kolei, że może sensowniej byłoby jej tam nie stawiać...

Do diabła! Zamontujcie tam jakiś płotek! Ostatecznie przenieście go z Jasnych Błoni i nasadźcie jakichś ostrokrzewów. Zróbcie chociaż tyle... przed szkodą.

Przy okazji - lampy na tym skwerze są niskie i świecą równie jasnym światłem co sąsiadujące z nimi sygnalizatory uliczne... zachwyci to kierowców i owady.

AKTUALIZACJA: Ładną chwilę po tym, jak fontanna była dostępna dla mieszkańców - dorobiła się barierek, czyli w tym miejscu jedynego sensownego elementu przestrzennego.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Korek między prawobrzeżem a lewobrzeżem Szczecina: ul. Energetyków i ul. Gdańska - szczeciński niedasizm

Przebudowa dróg i torowisk może, ale nie musi być kłopotliwa dla mieszkańców - zależy to od poziomu organizacji pracy i zastosowanej technologii. Kluczową kwestią są zawsze utrudnienia w ruchu (dla mieszkańców albo wykonawców), możliwość ich zmniejszenia a także związane z tym koszty inwestycji.

Wstęp. Proponuję go pominąć i zacząć od filmów...



Koszty inwestycji w wypadku inwestycji drogowej są dwojakie, ale zawsze są pochodną marnotrawstwa czasu. Są to:
  • koszty ponoszone na realizację samego projektu - brak możliwości zamknięcia lub radykalnego ograniczenia ruchu na ulicy wiąże się z trudnościami logistycznymi dla wykonawcy a przez to wydłuża i komplikuje proces remontowy. Koszty te są przerzucane na inwestora, czyli miasto, czyli wszystkich mieszkańców. 
  • koszty społeczne związane z utrudnieniami z korzystania z remontowanej infrastruktury - mierzone dłuższym czasem przejazdu, zmarnowanym paliwem i czasem stania w korkach, dezorganizacją i obniżeniem poziomu życia. Koszty te ponoszą wszyscy mieszkańcy i przyjezdni, którzy muszą korzystać z danej drogi lub objazdu a także przedsiębiorcy, do których dojazd staje się utrudniony. Są to koszty możliwe do rzetelnego wskazania i idą w miliony.
Czas wykonania inwestycji zależy w Polsce od wielu czynników:
  • rzetelności przygotowania przetargu przez urzędników - np. przetarg ogłaszany ze zbyt krótkim terminem przygotowania, w niekorzystnej pogodowo porze roku, bez troski o wygodę mieszkańców;
  • rzetelności, profesjonalizmu, gotowości do realizacji przez wykonawcę, w tym posiadania zasobów osobowych i technicznych - np. liczenie na przypadkowych podwykonawców, realizowanie zleceń poprzez przerzucanie pracowników wyłącznie na budowy, na których upływa termin oddania, by ograniczać koszty osobowe;
  • specyfiki sieci drogowej, w tym szczególnie zdolności do wyznaczenia alternatywnej drogi bez szczególnych utrudnień - są to też koszty dodatkowe tymczasowej organizacji ruchu drogowego, która w Polsce jest traktowana po macoszemu;
  • technologii, którą można zastosować - np. czasu koniecznego na uzyskanie parametrów wytrzymałościowych betonu, innym razem warunków atmosferycznych koniecznych np. do malowania pasów;
  • kosztów wyboru metody remontu, które są pochodną wybranej lub narzuconej technologii a często też czasu i wykorzystania zasobów technicznych i ludzkich.

Czas

Po tym przydługim wstępie, czas na przykład: kompleksowego remontu skrzyżowania z wymianą podbudowy, nawierzchni ulicy oraz torowiska z rozjazdami - przeprowadzonego w 3,5 dnia a do obejrzenia w 12 minut. 


Film udowadnia, że wcześniejsze dokładne zaplanowanie inwestycji, przygotowanie parku maszynowego, wyszkolonego personelu a także koordynacja dostaw niezbędnych materiałów umożliwia wykonanie naprawy w weekend. Zapewne wiąże się to z pewnym hałasem nocnym, a w zależności od organizacji pracy i specyfiki technologii być może nawet powoduje przekroczenia hałasu uciążliwe dla mieszkańców, ale w przypadku ul. Energetyków czy Gdańskiej ten problem w zasadzie nie stanowi kwestii.

Dla porównania - na znacznie prostszą wymianę torowiska wykonawca, Energopol Szczecin S.A., ma 270 dni, czyli 9 miesięcy. Jak długo zajmie mu z tego przebudowa ok. 8296 metrów toru pojedynczego na ul. Gdańskiej? Czy mieszkańcy Szczecina będą musieli znosić korki i zwężenia miesiącami? Czy we wrześniu zgotują gehennę rodzicom rozwożącym po mieście dzieci do przedszkoli i szkół?

Liczba zamkniętych pasów ruchu

Czy zamknięcie aż tylu pasów ruchu na wjeździe i wyjeździe, na newralgicznej, najważniejszej trasie w mieście jest konieczne ze względu na technologię i bezpieczeństwo pracy? Czy zwężenie musi się odbywać na całej długości odcinka prac? Czy rzeczywiście prace są prowadzone jednocześnie na całej linii budowy? Czy wyłączony pas ruchu służy jako wygodna droga dojazdowa dla ekip budowy, które inaczej stałyby w korkach? Czy rzeczywiście nie można tak rozplanować zadań i zgromadzić sprzętu wzdłuż linii prac, żeby wystarczył wyłącznie jeden pas techniczny?

Tym bardziej, że już w przykładach samej organizacji ruchu drogowego polscy drogowcy jeżdżą do Szwecji i uczą się, że możliwe i efektywne jest tworzenie ciągów dwupasmowych nawet na krótkich odcinkach. Powiedzmy, że takie rozwiązanie jak projekty dodatkowych pasów ruchu na dwupasmowych drogach dwukierunkowy (edroga.pl) nie jest najlepsze dla tak krótkiej i o tak dużym natężeniu ruchu drogi, jak w przypadku ul. Gdańskiej...

Jeśli nie jest, to czy przekracza zdolności organizacyjne miasta (inwestora) i wykonawcy (Energopolu) zaplanowanie, by w godzinach porannych więcej pasów było wolnych od strony wjazdu do miasta, a po południu od strony wyjazdu? Czy wjazd na te pasy nie mógłby być oznaczony sygnalizatorami świetlnymi? Być może przydałby się wtedy absurdalny system wyświetlaczy zamontowanych nad ulicami wjazdowymi?

Wiem, wymaga to planowania od wykonawców pracy w systemie zmianowym, zaanagażowania dodatkowej ekipy porządkowej oraz chęci i wiedzy. Wątpię by wykonywane prace były tak skomplikowane technologicznie, że niemożliwe jest zaplanowanie przerwy technologicznej na przemieszczenie sprzętu z lewej strony remontowanego torowiska na prawą i odwrotnie w godzinach między 12.30 a 13.30.

Na świecie możliwe było 70 lat temu zorganizowanie lądowania samolotów co 2 minuty, a współcześnie ten standard jest normą na lotniskach cywilnych i taka organizacja pracy nie stanowi żadnego problemu. Także posprzątanie pasa technicznego (pasa ruchu na jezdni) przy właściwej organizacji prac nie stanowi żadnego realnego obciążenia czasowego. Może zatem ustawienie świateł pozwalających na wjazd na pas techniczny zależnie od pory i kierunku natężenia ruchu byłoby możliwe w Szczecinie, dla inżynierów z Energopolu? Ot, taki prezent dla szczecinian wymagający dobrych kierowników brygad, dobrej logistyki, jednej maszyny do zamiatania i 2-3 pracowników do włączania świateł.

Cała Polska pisałaby o sukcesie na miarę organizacji lotu na księżyc. Ach, Policja też mogłaby się pojawić na te dwie godziny na tym odcinku.


AKTUALIZACJA: Niestety na Gdańskiej się nie sprawdzi...



Bariera umożliwiająca zamianę kierunku ruchu  na pasie ruchu 
zależnie od kierunku, w którym przemieszczają się 
samochody w szczycie: www.youtube.com

Nie jesteśmy drugą Japonią (ani Chinami)


W Chinach inżynierowie bawią się w szybkie budowy. Poniżej przykłady budów wieżowców, odpowiednio w 6 dni dla 16-piętrowego i 15 dni dla 30-piętrowego. Oczywiście budynki te są prefabrykowane, wcześniej przygotowane a same konstrukcje zoptymalizowane i powtarzalne po to, by na placu budowy ich montaż był możliwie najkrótszy. Zapewne zazwyczaj budują wolniej, spokojniej, ekonomiczniej - ale potrafią.

Sądzę jednak, że wymiana torowiska nie należy do zadań technicznie i logistycznie bardziej skomplikowanych, o czym zresztą upewnia mnie też wcześniejszy film (z San Francisco). Dla porównania przypomnę, że w 1931 roku, w USA, wybudowano Empire State Building, czyli 102 piętra w 58 tygodni. Przy okazji, to 102 post na blogu ;-)


youtube.com/watch?v=QSM31SkxytI
budowa Szpitala w Chinach w 10 dni


youtube.com/watch?v=rwvmru5JmXk
budowa biurowca w 15 dni

Oczywiście kluczem jest organizacja pracy i posiadane know-how.


AKTUALIZACJA:

https://www.youtube.com/watch?v=yTLiyn74cFI 
automatyczna budowa torowiska

https://www.youtube.com/watch?v=jkVBg_-OviI#t=59 
maszynowe układanie kostki brukowej

budowa wielopoziomowego skrzyżowania w kwartał
http://www.skyscrapercity.com/showpost.php?p=39501808&postcount=1378
 






środa, 6 sierpnia 2014

Szczecin przestał współpracować ze szczecin.naprawmyto.pl

Miasto Szczecin przestało reagować na zgłaszane za pomocą wortalu: www.szczecin.naprawmyto.pl nieprawidłowości. Czy pozostałe tam 500 niezweryfikowanych zgłoszeń zostanie wrzucone do urzędniczego śmietnika i zapomniane?

Zapytany Wiceprezydent Piotr Mync "tłumaczył", dlaczego należy wydać z podatków mieszkańców kolejne 51 tys. zł na aplikację, choć taka istnieje i każdego dnia pokazuje, że mieszkańcy ją znają i z niej korzystają. Otóż wg Wiceprezydenta to urząd i spółki nie radzą sobie z obsługą przychodzących do niego mailowo zgłoszeń:
Dane z serwisu Alertu Miejskiego będą zapisywane i przechowywane na serwerach miejskich, a system wspomagający będzie udostępniony wszystkim pracownikom odpowiedzialnym za poszczególne obszary funkcjonowania miasta. Tym samym możliwy będzie monitoring realizowanych zadań. (źródło: szczecin.gazeta.pl)
Pan Wiceprezydent w dość swobodny sposób traktuje w wypowiedzi pewne fakty (poniżej). Jako uzasadnienie wydania pieniędzy podaje spersonalizowaną klasyfikację problemów. To dziwne, bo klasyfikację problemów oraz  maile do odpowiedzialnych urzędników na portalu naprawmyto.pl sam Urząd Miejski zaproponował organizacji pozarządowej. Każde współpracujące z projektem miasto ma nieco inny układ spółek i rejestrowanych zdarzeń. Wie to każdy, kto spędził na tym portalu choć tyle czasu, co zajęło przygotowanie okrągłych zdań o niczym mających na celu zastąpienie działającego rozwiązania nowym:
Nowy system informatyczny w stosunku do serwisu internetowego naprawmyto.pl różni się przede wszystkim tym, że będzie to system przygotowywany wg założeń opracowanych lokalnie we współpracy z pracownikami urzędu, odpowiedzialnymi za funkcjonowanie służb komunalnych.  (źródło: szczecin.gazeta.pl)
Skoro dotąd, tak często przerastało niektórych urzędników odbieranie zwykłych maili z precyzyjnym opisem problemu, wynikającym z urzędowo stworzonej preselekcji, to trudno wierzyć, że zdołają działać, gdy mail zastąpi inna aplikacja.

Zadziwia też wiara w to, że obywatele, którzy nauczyli się korzystać z jednego narzędzia, ze względu na widzimisie pomysłodawcy, nagle z ochotą przesiądą się na nowy wynalazek tegoż. Skoro niektórzy urzędnicy nie dali rady opanować starego systemu, to teraz mają się uczyć zarówno oni jak i mieszkańcy - nowego. Doprawdy jest to metoda aktywizowania mieszkańców od nowa. Właśnie wylano dziecko z kąpielą a przy okazji zmarnowano trochę pieniędzy i będą one dalej marnowane, ponieważ mają na to być przeznaczane kolejne środki.

Zastanawia też, jakiej to logiki trzeba użyć, żeby udowodnić, że zerwanie współpracy z organizacją pozarządową jest przejawem troski o aktywność obywateli. Tym bardziej, że jednostki samorządu terytorialnego mają ustawowy obowiązek współpracować z organizacjami pozarządowymi, co na to: Szczecińska Rada Działalności Pożytku Publicznego?

Czekam z niecierpliwością na nowy system, za który już zapłaciłem jako podatnik i mam kilka pytań:

  1. Czy przeniesione zostanie do niego przeszło 500 zgłoszeń obywateli, których urzędnicy nie zweryfikowali?
  2. Czy baza będzie zarejestrowana w GIODO czy będzie zapewniać rzeczywistą anonimowość? A jeśli tak, to jak będzie realizowane zabezpieczenie przed spamem, botami przy jednoczesnym spełnieniu zaleceń WCAG 2.0?
  3. Czy będzie dla każdego dostępna (jak w poprzednim systemie) lista niezrealizowanych, oczekujących zgłoszeń? Czy będzie trzeba wykorzystywać Ustawę o dostępie do informacji publicznej i co miesiąc żądać od urzędu takiej listy, żeby w sieci gdzieś ujawniać wyniki?
  4. Jak to możliwe, że dotąd urzędnicy nie dawali rady realizować zgłoszeń a teraz mają nagle dać radę? Czy wyciągnięto konsekwencje z faktu, że te zgłoszenia nie były realizowane?
  5. Czy zerwanie współpracy było konsultowane ze Szczecińską Radą Działalności Pożytku Publicznego czy jest jednostronnym zaniechaniem współpracy Zarządu Miasta z organizacją pozarządową?

AKTUALIZACJA: Pod linkiem widnieje informacja Naprawmyto.pl w kwestii porzucenia współpracy przez Szczecin reprezentowany przez wiceprezydenta Piotra Mynca. Zacytuję:
NaprawmyTo.pl Panie Jerzy, dziękujemy za zainteresowanie sprawą szczecińskiego Naprawmyto.pl. Żałujemy bardzo, że Miasto porzuciło korzystanie z narzędzia, tym bardziej, że nie zwróciło się do nas nigdy z pytaniem, czy zmiany w funkcjonalnościach serwisu, na których potrzebę powołuje się argumentując o konieczności uruchomienia nowego systemu, mogłyby zostać zaimplementowane w działającym już narzędziu. O ostatecznej decyzji UM w sprawie budowy nowej aplikacji dowiedzieliśmy się ze szczecińskiego wydania Gazety Wyborczej - oczywiście Miasto ma do tego prawo, a z naszej perspektywy kluczowe jest by Szczecin miał po prostu dobrze działającą aplikację, której dostawcą może być oczywiście ktoś inny, ale wydaje nam się, że faktycznie można było lepiej rozwiązać tę sprawę, przynajmniej nie porzucając w niepamięć do tej pory zgromadzonych powiadomień od mieszkańców.
AKTUALIZACJA 2: Ruszył Alert Szczecin. Opis działania i test nowej miejskiej aplikacji został przeprowadzony przez Pawła Krzycha na jednym z najpopularniejszych w Szczecinie blogów: www.szczecinblog.pl - sami przeczytajcie, czy działa...


niedziela, 22 czerwca 2014

Czy miasto odbierze pływające barierki w alei Piastów?

Od czasu do czasu bawię się w jasnowidza i prorokuję przyszłość. Nie... żartuję. Po prostu uruchamiam myślenie i bazując na wiedzy i życiowym doświadczeniu przewiduję skutki. W tym wypadku zdolność do przewidzenia skutków dotyczy banalnej rzeczy, tak oczywistej, że bardziej oczywista być nie może.

W al. Piastów kończy się remont torowiska wraz z infrastrukturą przystanków, w zasadzie to już się miał skończyć, a choć nie było żadnych zaskakujących utrudnień i zima wyjątkowo łagodna - jeszcze się nie skończył. To dobrze, bo jest jeszcze szansa, że wykonawcy nie zostanie podpisany odbiór a miasto nie przyjmie prac. O co chodzi?

Otóż o barierki, które zamontowano na przystankach a dokładniej o konstrukcję górnej belki barierki (sic!), która jest wykonana z bardzo delikatnej rury prostokątnej i musi się zgiąć pod nawet najmniejszym naciskiem. Zupełnie wystarczy, że dwa lub trzy razy oprze się o nią ramieniem tęższa osoba. Strach pomyśleć, jak obrzydliwie, krzywo, karykaturalnie będą wyglądać po kilku miesiącach użytkowania te niedostosowane do obciążeń, zapewne najtańsze, barierki. Nie trzeba wyobraźni, by wiedzieć, że jeden młodzieniec "przeskakujący" taki płotek zrobi z niego elipsę.

Zastanawia też, jakie stanowi ta barierka zabezpieczenie dla dzieci, skoro zdecydowanie lepiej nadaje się do wspinania niż niejedna drabina. To ogrodzenie stanowi poważne zagrożenie, ponieważ pozoruje techniczne zabezpieczenie, którym w żadnym razie dla dziecka nie jest. Może wprowadzać w błąd rodzica, który wierząc, że zostało zgodnie ze sztuką zaprojektowane i wykonane odwróci się - choćby, żeby spojrzeć na numer nadjeżdżającego tramwaju.

To tym bardziej przykre, że obok stoją stare, czasem przemalowane, ale znacznie wytrzymalsze konstrukcje... a nowe są wg mnie bublem! Oczywiście można twierdzić, że w przepisach nie ma parametrów technicznych opisujących taką barierkę albo, że nie trzeba przy jej konstrukcji kierować się analogicznymi przepisami budowlanymi i zalecaniami eksperckimi. Wreszcie można twierdzić, że dewastacje infrastruktury zbyt delikatnej do normalnego, kilkuletniego użytkowania, przy zachowaniu minimum estetyki i parametrów, to problem dewastatorów a nie producenta i wykonawcy inwestycji.

Jako podatnik nalegałbym, żeby te barierki producent z wykonawcą zabrali sobie i zamontowali gdzie indziej a w moim mieście zamontowali coś, co po 3 miesiącach użytkowania nie będzie przypominało fal Dunaju... Pierwsze fale za 45 mln zł już są widoczne, a z tygodnia na tydzień będzie wyłącznie bardziej paskudnie, co niniejszym "prorokuję":

krzywiące się barierki w al. Piastów w Szczecinie

krzywiące się barierki w al. Piastów w Szczecinie

krzywiące się barierki w al. Piastów w Szczecinie

krzywiące się barierki w al. Piastów w Szczecinie


AKTUALIZACJA: Choć przebudowa torowiska w al. Piastów i na ul. Wawrzyniaka miała zakończyć się 12 maja, to być może skończy się w poniedziałek (6.07). Jest jednak pozytywna wiadomość... zanim oddadzą inwestycję naprawiają lub wymieniają wadliwe barierki poprzez wspawanie wspornika. Nie wygląda to ani specjalnie estetycznie ani nadmiernie solidnie...

(kliknij zdjęcie, żeby powiększyć)


poniedziałek, 24 marca 2014

Słupkiem w Jagiellońską, czyli dlaczego w mieście brakuje pieniędzy na wizjonerskie przebudowy (lean goverment)

Kilka słów nt. powodu, dla którego słupki na ul. Jagiellońskiej w Szczecinie stały się bohaterami tego wpisu. 

Oczywistym pretekstem, by użyć tej ulicy i stojących na niej słupków jest tocząca się od blisko dwóch lat, za sprawą wąskiego grona osób, dyskusja nt. ograniczenia ruchu na tej ulicy i poprzez to poprawienia jej standardu. Ostatnio widoczne jest, że taka zmiana, mimo protestów przedsiębiorców może zostać (niestety) wdrożona. Ja osobiście jestem sceptyczny wobec pięknych wizualizacji, na których nie widać brudnych chodników, rozbitych butelek po piwie, graffiti; za to widać tętniący życiem, bogaty deptak - serce miasta... 

Faktycznie zaś, chciałem wybrać sobie jakąkolwiek ulicę, bądź część miasta, która mogłaby się stać przykładem tego, w jaki sposób psuta jest tkanka miejska przez błędne decyzje w dodatku tworzące dodatkowe, zbędne koszty.

Poprawa przestrzeni miejskiej nie musi się odbywać poprzez "przebudowy", drogie inwestycje infrastrukturalne. Patrząc zresztą na niespójne pod względem urbanistycznym i architektonicznym działania można odnieść wrażenie, że przebudowy w Szczecinie choć odnawiają, to nie poprawiają estetyki a wręcz pogłębiają chaos.

Co jest kluczem poprawy wyglądu? Jeśli się jest bardzo bogatym, to częsty remont, jeśli skromnym to częste sprzątanie. Poważnie zaś mówiąc: jednolitość, systematyczność, dbałość... a nie wizje i rewolucje.


Standaryzacja a estetyka Szczecina

Podstawą działań powinna być standaryzacja, czyli działalność ujednolicająca, systematyzująca stosowane rozwiązania w przestrzeni publicznej, elementy małej infrastruktury, tzw. "meble miejskie". Takie działania oczywiście nie oznaczają, że w całym mieście wszystkie ławki, lampy, czy chodniki mają wyglądać tak samo, bo niezbędny jest szacunek dla architektonicznego kontekstu.

Standaryzacja ma jednak jedną, zasadniczą zaletę - wybór zaledwie kilku wzorcowych rozwiązań, np. stworzenie katalogu miejskich mebli (i słupków), pozwala ograniczyć koszty napraw i wymian. Pracownicy nie muszą każdorazowo sprawdzać, jakiego rodzaju przedmiot został zniszczony, nie muszą zamawiać zamienników czy części (czy wręcz rozpisywać przetargu za każdym razem), czekać na ich dostawę. Dysponując ograniczoną liczbą rodzajów ławek, koszy, opraw świetlnych, słupków, barierek - mogą posiadać w magazynie zestaw części zamiennych a naprawy w terenie wykonywać w większości przypadków "z marszu", nie czekając na dostawę i nie dojeżdżając w miejsce napraw po kilka razy. 

Wie o tym każdy, kogo odwiedzał w domu serwis naprawiający pralkę czy zmywarkę - podstawą zgłoszenia i przyjazdu serwisu zawsze jest podanie modelu i rodzaju usterki, co często umożliwia naprawę podczas pierwszych (i jedynych) odwiedzin serwisanta i skutecznie ogranicza koszty robocizny oraz przyśpiesza naprawę.

Takie działanie, którego element stanowi standaryzacja, jest podstawą praktycznie każdego większego projektu gospodarczego, podstawą nowoczesnej produkcji czy usługi na szerszą skalę (vide hamburger z restauracji sieciowej).

Rozwinięciem standaryzacji jest koncepcja szczupłego, oszczędnego rządzenia (Lean Government). Bazuje ona na zasadzie redukcji marnotrawstwa organizacyjnego (a w opisanym niżej przypadku wynikającego przede wszystkim z nadmiernego, zbytecznego zróżnicowania). Standaryzacja pozwala ograniczyć mudę (marnotrawstwo). 

Kilka cytatów:
W powszechnym użyciu oba pojęcia, normalizacja i standaryzacja, a także norma i standard, funkcjonują w sposób zamienny, co częstokroć prowadzi do nieporozumień wynikających z ich nieco różniących się faktycznie znaczeń. Zasadniczą, cechą normy jest bowiem jej postać i cecha wraz z wynikającymi stąd konsekwencjami jako ściśle zdefiniowanego dokumentu, aktu prawnego bądź przepisu, "przyjętego na zasadzie konsensu" i "zatwierdzonego przez odpowiednia jednostkę" do "powszechnego i wielokrotnego stosowania". Cechy tej nie musi posiadać natomiast standard, który jest zwykle traktowany jako [...] całość działań zmierzających do opracowania, rozwinięcia, adaptacji, modyfikacji i upowszechnienia pewnych wzorcowych i optymalnych rozwiązań koncepcyjnych, teoretycznych i praktycznych, w tym także działań zmierzających do ustanowienia norm (Pachelski, Wysocka; 1999) [...] (geodezja-szczecin.org.pl).
Standaryzacja, zwana też normalizacją i optymalizacją, to działania podejmowane w celu dostosowania produktów, usług, technologii produkcji, czy też obsługi klienta, do wzorców uznanych w danym czasie i okolicznościach za najlepsze. Standaryzacja niesie z sobą wiele korzyści, jak chociażby wzrost zaufania konsumentów do danej marki, jej wyrobów czy usług. (planeria.pl).
Normalizacja - to działalność zmierzającą do uzyskania optymalnego, w danych okolicznościach, stopnia uporządkowania w określonym zakresie, poprzez ustalanie postanowień przeznaczonych do powszechnego i wielokrotnego stosowania, dotyczących istniejących lub mogących wystąpić problemów (Ustawa z dnia 12 września 2002 r. o normalizacji, Dz.U., Nr 169, poz. 1386).

Słupkiem w Jagiellońską...
Zaczynamy... na Witkiewicza. Żółte słupki "z głową" a w tle brudnożółte, ale najprostsze w formie.
Duży słupek "z głową" i jego małe, trawnikowe dzieci... tym razem czarne.
Po przeciwnej stronie ulicy betonowe półkola, których nie sposób dostrzec, jeśli spadnie śnieg i które doskonale poprawiają obroty w warsztatach samochodowy - nie mówmy więc, że miasto nie robi nic dla przedsiębiorców, zaś mieszkańcy sami sobie winni...
Skrzyżowanie dalej - proste, czarne słupki, "z kapslem" chronią śliczny chodnik i piękny trawnik.
Tym razem wspólny jest kolor... i nic poza tym. No prawie wspólny, bo rury znaków są ocynkowane.
Żółta barierka dba o bezpieczeństwo młodzież, ale czy uczy estetyki?
Kawałek dalej - czarny słupek a w tle żółte barierki. Sądząc po słupkach, są one efektem ostatniej akcji ZDiTM.
 Po tej samej stronie ulicy, już "z górki", niemodne żółte.
Sąsiadują z czarnymi, ale ozdobnymi... które wyrastają 30 metrów dalej. A historycznie zapewne są młodsze od żółtych a starsze od prostych-czarnych ;-) I są wynikiem "rewolucyjnej przebudowy" al. Boh. Warszawy.
Lepsze od betonowych półkul, bo widoczne dla kierowcy zapory, które swoją solidnością z pewnością znalazłyby zastosowanie na wybrzeżu do ochrony brzegu przed sztormowymi falami ;-) Warto zwrócić uwagę na odcień ozdobnych kamyczków, nawet mimo jego brudno biało-czarnego odcienia. W głębi małe czarne... słupki i zielony śmietnik.

A jednak półkule wiecznie żywe. Jest nadzieja, że ktoś chcąc zimą złamać prawo zostanie srodze pokarany niszcząc na nich podwozie, rozlewając olej z miski olejowej i wspierając biznes warsztatowy.
To już okolice deptaka Bogusława. Rustykalno-rokokowe słupki z łańcuszkiem (to nowość w zestawieniu), w tle cynkowane stojaki, jakaś zapomniana betonowa donica i zielony śmietnik. Ale to nie wszystko... kolejne zdjęcie...
I te same słupki tracą łańcuszek. Za to błyszczy zapora drogowa, zdaje się "nikiel szczotkowany" (bodaj najnowszy szyk w słupkach w Szczecinie). Nie czepiam się... jedyna taka zapora w mieście nie musi pasować do "historycznego" deptaka - i tak nie jest mu w stanie bardziej zaszkodzić, niż brak kamery monitoringu.
Pamiętacie betonowe zapory? Te mają buro-brązowy odcień, ale za to beton, którym wypełniono miejsce po kostce brukowej kolorystycznie nawiązuje do wcześniej sfotografowanych betonowych zapór.

Opuszczamy Jagiellońską, odwiedzamy okolice Teatru Lalek Pleciuga... a tam inna ciekawostka - "słupki patriotyczne", biało-czerwone. Jeszcze zabawniejsze jest to, że zdążyły stracić oryginalne łańcuchy. Służby miejskie je uzupełniły - górny jest stalowo-zardzewiały, dolny ocynkowany...
A na zdjęciu niżej oryginalny, malowany na biało i drugi na czerwono. Tak to wyglądało, zanim służby "naprawiły".
To nie koniec rozmaitości architektury miejskiej. Na tym samym skrzyżowaniu stoją też słupy ocynkowane.

Okolice Pałacu Młodzieży również odwiedzili Panowie z najnowszym produktem miejskim - czarnymi słupkami. Dla odmiany zabrakło asfaltu, ale był beton, więc mocowanie na tle zabytkowego granitu, czy klinkierowego murka jakoś nie razi. Czarne słupki, zielony śmietnik, niebieska pompa... jest wesoło, ale rzut oka na następne zdjęcie, choć z tego samego skrzyżowania.
I widzimy efekty przedostatniej akcji miejskiej, czyli przemalowywania malowanych proszkowo na żółto i ocynkowanych barierek na szaro. To pewnie było rok temu, stąd różnica odcieni ;-) Można liczyć na brud i rdzę, one wyrównają odcienie ;-)
Skrzyżowanie dalej nie dotarli malarze z szarą farbą... barierka stylem ma się nijak do poprzedniej, ani tej z Jagiellońskiej.


Zagadka dla uważnych czytelników:
  • ile kolorów i odcieni mają barierki na zdjęciach? iloma farbami trzeba byłoby je konserwować?
  • ile typów słupków można znaleźć na zdjęciach?
  • ile słupków lub zapór na zdjęciach nie dostrzeże kierowca samochodu osobowego przez tylną szybę?
  • na ilu zdjęciach słupki były wybrakowane?
  • na ilu zdjęciach zamontowano je bez szacunku do nawierzchni, w której są montowane?
  • a ile przykładów z własnego otoczenia znasz i możesz sam podać?
Na koniec tych, którzy chcieliby się nauczyć, jak robić DOBRZE, TANIO i SZYBKO (sic!) zapraszam za rok na konferencję lean...


sobota, 15 lutego 2014

Głupota w marnowaniu publicznych pieniędzy nie przestaje zadziwiać...

Już myślałem, że wskazałem najgłupszą inwestycję nadchodzącego 2014 roku autorstwa Urzędu Miejskiego w Szczecinie (fontannę na skrzyżowaniu Wawrzyniaka, Wojska Polskiego i Ojca Beyzyma), a tu nagle zaskoczenie! Jest coś równie głupiego! Nie wiem, czy nawet nie głupszego!

Miasto chce wybudować nowy skwer-park! Czemu się czepiam? Bo ten park ma powstać dokładnie po przeciwnej stronie ulicy Taczaka, dosłownie na przeciw niedawno oddanego Parku Międzyosiedlowego, złośliwie określanego "Szczecińskim Biskupinem" ze względu na użycie mnóstwa gwoździ i sosnowych bali, i estetykę większego parkingu leśnego.

Nowy skwer-park ma zatem zostać wybudowany obok oddanego w 2012 roku dużego parku i być od niego oddzielony 4 pasmową ul. Taczaka o podniesionej prędkości jazdy! W dodatku teren planowanego nowego parku graniczy wyłącznie z ogródkami działkowymi. Poniżej link do google maps, wskazujący na lokalizację ugoru i otaczających działek: 



Poniżej zdjęcie mapy: lokalizacja niepotrzebnego parku (za Gazetą Wyborczą, Szczecin).




Warto zaznaczyć, że obu parków nie łączy nawet przejście dla pieszych. Do najbliższych budynków jest znaczny kawałek drogi a w okolicy oprócz Parku Międzyosiedlowego jest jeszcze park wokół Jeziorka Słonecznego. Park będzie więc służył chyba wyłącznie działkowcom a być może przyciągając osoby z drugiej strony ulicy generował zagrożenie w ruch drogowym. Podobnie jak w przypadku fontanny na Wawrzyniaka projekt mi się podoba, ale lokalizacja tego parku jest absurdalna a wydatkowanie na niego pieniędzy jest głupie.

Miasto nie potrafi utrzymać tego co ma, a buduje parki na odludziu
Tym bardziej razi pomysł wydania pieniędzy na ten park, gdy zestawi się go z faktem, że od pół roku służby miejskie nie są w stanie naprawić i zabezpieczyć placu zabaw zlokalizowanego w Ogrodzie Dendrologiczny w Szczecinie, którego zdjęcia ilustrujące dewastację można znaleźć: www.szczecin.naprawmyto.pl/20019. Kilka zdjęć poniżej:






Nie dość, że plac zabaw został posadowiony na szczelinie przeciwlotniczej, to w najmniejszym stopniu nie zabezpieczono gruntu. Płot wokół placu został rozkradziony około pół roku temu a sterczące kikuty ogrodzenia, pomimo zawiadomienia o tym odpowiednich służb nie zostały w żaden sposób zabezpieczone. Również piaskownica nie jest zabezpieczona w najmniejszym stopniu przed możliwością zanieczyszczenia przez zwierzęta.

Bezsilne zgrzytanie zębami...
Na koniec chciałbym podzielić się refleksją. Nie lubię pisać negatywnie o swoim mieście. Mieszkam w nim od urodzenia, moja rodzina pojawiła się tu wraz z pionierami, ale szczerze mówiąc ręce mi opadają, jak czytam o pomysłach na budowanie parków "na ściernisku" a jednocześnie widzę, że jeden z dwóch placów zabaw w kompleksie Parku Kasprowicza od pół roku nie może się doczekać reakcji ZUK, który najwyraźniej jest zbyt zajęty melioracją cmentarza na Bronowickiej, że nie ma czasu zająć się żywymi.
Przepraszam, jak można określić cenzuralnie taki stan rzeczy? Ile razy można zwracać uwagę na to, że zamiast budować fontannę albo malować płotki z żółtego na szary trzeba utrzymać stawkę żywieniową w domu pomocy społecznej na poziomie 9 zł/doba a nie 7 zł/doba? Albo naprawić sygnalizację na rondzie Giedroycia wyłączone rok temu ze względu na usterkę, na której naprawę nie ma środków?


niedziela, 15 września 2013

Szczecin wyprzedaje budynki szkolne, cz. 2

VIII Liceum Ogólnokształcące szkołą prywatną
W kwietniu, na podstawie doniesień medialnych pisałem, że Rada Miasta rozważa sprzedaż budynku VIII Liceum Ogólnokształcącego. Tłumaczylem w tym wpisie, dlaczego uważam sprzedaż budynków po szkołach za działalności szkodliwą społecznie. Po burzy medialnej pojawiły się doniesienia, że budynek pozostanie w zasobach miasta a planuje się sprzedać boiska. Kolejne doniesienia, to informacja, że budynek pozostanie jednak przeznaczony na cele edukacyjne a wydzierżawi go prywatna firma: Szczecin International School. Mimo kontrowersji w sprawie wysokości czynszu i nakładów inwestycyjnych uznać należy to za bardzo korzystne rozwiązanie.

Stara szkoła na Warszewie szkołą prywatną a dzieci z nowej szkoły będą uczyć się w kontenerach
O tym, że trudno się doszukać w działaniach oświatowych zdolności do przewidywania sytuacji demograficznej niech świadczy zestawienie dwóch innych działań z bliskiej przeszłości. Otóż na Warszewie, w młodej i dynamicznie rozwijającej się dzielnicy Szczecina wybudowano nową szkołę. Starą szkołę przy ul. Duńskiej rok temu wydzierżawiono na prywatną placówkę, dzierżawa ma potrwać 30 lat. W tym roku, we wrześniu zapowiedziano dostawienie kontenerów na terenie nowej szkoły, ponieważ okazuje się, że w nowo oddanym budynku brakuje miejsc dla dzieci z zerówki. Donosi o tym Kurier Szczeciński. Warto zadać pytanie, czy radni i urzędnicy nie potrafili prognozować liczby miejsc w szkole podstawowej na Warszewie w perspektywie jednego roku? Drobnym pocieszeniem jest to, że w prywatnej szkole znajdą swe miejsce również dzieci (wierzę, że w większości z Warszewa, nie z innych dzielnic). Nie mogę za to zrozumieć, jak gotowy budynek oświatowy ma zostać w tej chwili zastąpiony przez barako-kontenery. O problemach w tego typu tymczasowych obiektach nie trzeba długo przekonywać, pisałem też o tym przy okazji koncepcji baraków dla ubogich.

Podstawówka "Maciuś" do sprzedaży zamiast do wyburzenia
Jednocześnie pojawiła się inna ciekawa informacja. W związku z likwidacją spółki miejskiej SCR postanowiono sprzedać budynek po szkole podstawowej nr 54 działającej jeszcze rok temu na ul. Obrońców Stalingradu (Króla Maciusia I). Istnieje obawa, że tym razem nikt nie zadba o zachowanie funkcji oświatowej... Myślę, że ci wszyscy, którzy w jakiś sposób mogli zrozumieć sens rewitalizacyjnych projektów dla całego kwartału i nie protestowali, gdy zamykano szkołę obiecując bodaj nawet palmiarnię, mogą się teraz działaniami radnych miejskich i Prezydenta poczuć oszukani.

Dane demograficzne nie pozostawiają złudzeń. Mimo wszystko mamy do czynienia z rocznikami wyżu demograficznego wchodzącego do polskich szkół w dodatku nałożonego na dodatkowy rocznik dzieci, który zostanie w ciągu dwóch lat wtłoczony w okrojoną infrastrukturę szkolną. Szczegółową analizę demograficzną można prześledzić: Rozwój demograficzny.

Rozwój demograficzny Polski

Pojawia się poważne zagrożenie, związane z faktem, że za rok, do szczecińskich szkół ma trafić około 40% liczniejszy rocznik pierwszoklasistów. Związane jest z wprowadzoną reformą obowiązku szkolnego, zgodnie z którą za rok obowiązkowo pójdą do szkół dzieci 7-letnie oraz z 6,5 letnie. A za dwa lata wszystkie 6-latki. Sprzedawanie w tym momencie budynku szkolnego wydaje się bardzo odważnym ruchem... Czy za rok, we wrześniu, będziemy mieć do czynienia z problemem pracy na dwie zmiany w podstawówkach i klasami "dobijającymi" do trzech dziesiątek uczniów?

Pozostaje jeszcze kwestia organizacji zajęć dodatkowych w szczecińskich przedszkolach. Niestety Urząd Miejski tradycyjnie nie zdołał przed rozpoczęciem roku szkolnego wypracować żadnego rozwiązania. Pewnie w okolicach grudnia usłyszymy rozwiązanie...


wtorek, 4 czerwca 2013

Przedsiębiorstwa szczecińskie w czasach słusznie minionych

Z okazji 24. rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989 r. postanowiłem odszukać ulotkę, która kiedyś do mnie trafiła i zacytować listę PRL-owski przedsiębiorstw na niej zamieszczoną. Ulotkę, jako zwykłe ksero sygnował "Ruch Przełomu Narodowego". Pominę ideologiczny wstęp, bo chcę się podzielić wyłącznie listą przedsiębiorstw.

Nie weryfikowałem tej listy, minimalnie ingerowałem w pisownię i usunąłem kilka słów i parę punktów, co do których miałem największe wątpliwości. Nie zawsze potrafiłem poprawić nazwy - więc jeśli ktoś będzie chciał coś dodać lub poprawić - to proszę o komentarz. Ulotka pochodzi sprzed paru lat... 

Ma to być mała wyprawa "w historię" i dać szansę spojrzenia, jak bardzo zmieniła się struktura przedsiębiorstw w Szczecinie, co powstało, co zniknęło, co zastąpiły inne branże - być może taka analiza byłaby ciekawą i godną do sporządzenia... kiedyś, przez kogoś, po coś. Niektóre z tych zakładów jeszcze istnieją, część ma zupełnie inny zakres działalności, część z nich wyparła konkurencja: 
  1. Stocznia Szczecińska Warskiego. Holding SA. Nowa
  2. Polskie Linie Żeglugowe Euroafryka
  3. Huta Szczecin
  4. Fabryka mech. samochodowych POLMO
  5. Fabryka sprzętu elektro - grzejnego i AGD SELFA
  6. Zakłady sprzętu pomiarowego MERATRONIK
  7. Zakłady przemysłu odzieżowego DANA
  8. Zakłady przemysłu odzieżowego ODRA
  9. Cegielnia STOŁCZYN. Zakłady przetwórstwa ryb CERTA
  10. Przedsiębiorstwo połowów dalekomorskich GRYF
  11. Szczecińska fabryka narzędzi VIS
  12. Spółdzielnia krawiecka ELEGANCJA
  13. Fabryka kontenerów UNIKON
  14. Szczecińskie zakłady mleczarskie
  15. Gminne spółdzielnie Samopomoc Chłopska GS
  16. Przedsiębiorstwo konserwacji zabytków
  17. Komunalne przedsiębiorstwo produkcji materiałów budowlanych KPPMB
  18. ELMET 
  19. Baza PLO ul. Hryniewieckiego
  20. Fabryka Farb i Lakierów
  21. Stocznia rzeczna ODRA
  22. Stocznia PARNICA
  23. Spółdzielnia pracy METALOTECHNIKA
  24. Żegluga na ODRZE
  25. Zakład chemiczny WISKORD
  26. Handel detaliczny MHD
  27. METALZBYT 
  28. PSS SPOŁEM
  29. BALTONA - zaopatrzenie statków
  30. Stocznia jachtowa
  31. Polska Żegluga Bałtycka
  32. SPBO - 1
  33. SPBO-2
  34. SPBP
  35. ENERGOPOL
  36. HYDROBUDOWA
  37. Fabryka maszyn budowlanych FAMABUD
  38. Zakłady przemysłu mięsnego AGRYF
  39. Zakłady przemysłu terenowego SZPT
  40. Drukarnia szczecin  
  41. Spółdzielnia pracy TRYKOT
  42. HYDROMA
  43. WODROL
  44. Fabryka mebli GOLENIÓW
  45. DOMY TOWAROWE
  46. TRANSBUD
  47. WUTECH
  48. ZETO
  49. PKS 
  50. TRANSOCEAN
  51. DROBIMEX - kapitał zagraniczny
  52. CEZAS
  53. CEFARM
  54. Wiele księgarń
  55. Około 120 zakładów rzemiosła
  56. Zniszczono szkolnictwo zawodowe
  57. Zlikwidowano wiele PRZEDSZKOLI
  58. Wieloletnie problemy KLUBu Piłkarskiego POGOŃ
  59. Zniszczono kąpielisko GONTYNKA
  60. Zniszczono Spółdzielczość różnych branż
  61. Fabryka kabli ZAŁOM
  62. Fabryka aparatury mleczarskiej
  63. Szpitale: Miejski ul. Wyzwolenia, Pulmonologiczny ul. Janosika
  64. dodam od siebie: Dom Książki, Polmozbyt, ośrodki wczasowe "Pomerania", Fabryki Domów, Składnice Harcerskie
Te 25 lat, to ogromna zmiana struktury przedsiębiorstw. Odejście od dużych zakładów przemysłowych, o państwowej własności i budowa zupełnie innego systemu gospodarki.W wielu wypadkach łącząca się z ogromnym marnotrawstwem czy korupcją. W niektórych zaś, będąca jedyną możliwą racjonalną decyzją gospodarczą, polegającą na rozsprzedaży nierentownych zakładów i przejęciu ich przez osoby gotowe poświęcić się na rzecz budowy prywatnej przedsiębiorczości.


środa, 22 maja 2013

Szczecin: Parkingowce, Park&Ride, drogi rowerowe i równe chodniki

W szczecińskim dodatku do Gazety Wyborczej, od jakiegoś czasu, trwa dyskusja nt. różnych aspektów ograniczania ruchu kołowego w Szczecinie. Wypowiedzi i pomysły tam prezentowane są tak różnorodne, że można byłoby z nich stworzyć z sześć sprzecznych koncepcji organizacji ruchu w centrum miasta. I kilka ich zazębiających się wersji:
  • Pieszym przeszkadzają samochody parkujące na chodnikach. Ich wizja to chodniki proste, szerokie, czyste, chyba jednak nie tak duże jak deptak w nadmorskiej miejscowości gotowy na szczyt sezonu?
  • Rowerzystom przeszkadza wszystko, co nie jest drogami rowerowymi. Ich wizja to coś pomiędzy Amsterdamem i Kopenhagą a Pekinem sprzed 30 lat.
  • Mieszkańcom korzystającym z samochodów przeszkadza brak miejsc parkingowych pod bramą ich budynku. Ich wizja to jedno a najlepiej dwa miejsca parkingowe przed XIX wieczną kamienicą (ok. 20 mieszkań), nie dalej niż 30 metrów od bramy.
  • Sklepikarze-przedsiębiorcy boją się, że dalsze ograniczanie możliwości parkowania doprowadzi do przeniesienia klientów do centrów handlowych posiadających własne parkingi i specjalnie przez miasto dostosowany układ drogowy. Ich wizja to wolne miejsca dla każdego klienta, który zechce zaparkować i u nich kupić a najlepiej brak opłaty za pierwsze pare minut postoju, niemal drive-through, byle nie trzeba było płacić za teren i jego sprzątanie.
  • Miastu nic nie przeszkadza - stawia fontanny i pozwala zarabiać NiOL na płatnej strefie snując jednocześnie nierealne koncepcje budowy parkingowców, zaczynając od parkingowca z widokiem na Zamek Książąt Pomorskich i pozbawionego dojazdu.
  • Właściciele domków podmiejskich uważają, że pieniądze powinny trafić na rozbudowę infrastruktury na ich osiedlach. Ich wizja, to dobre drogi i chodniki na osiedlu, szybkie trasy dojazdowe do supermarketów, przedszkoli, szkół i centrów rozrywki oraz tanie, chronione parkingi. Centrum omijają, bo wygodniej i pod jednym dachem zakupy zrealizują w jednym z kilku centrów handlowych a ich "getto" nie przypomina śródmiejskiego "getta", więc jest obce a zatem zagrażające.
Powyższe zestawienie potrzeb interesariuszy i cokolwiek złośliwych wizji nie wypełnia pełnego spektrum różnorodnych potrzeb. Faktycznie potrzeba byłoby znacznych badań socjologicznych określających profil mieszkańca, jego rzeczywiste i potencjalne potrzeby oraz preferencje ich realizacji. Trzeba byłoby pogrupować tych mieszkańców i... wtedy zastanowić się co dalej. Bowiem po etapie diagnozy powinna następować przemyślana budowa koncepcji rozwoju przestrzeni miejskiej.

Niektórzy wybitni urbaniści potrafią intuicyjnie określić preferencje mieszkańców, ale w wielu wypadkach narzucane odgórnie, sprzeczne z potrzebami użytkowników rozwiązania bankrutowały. W mikroskali przykładem może być dróżka do lodziarni zlokalizowanej przy Jasnych Błoniach. Zamiast wytyczyć ścieżkę i pasy - gdy pojawiła się potrzeba dla setek spacerowiczów i nowy element przestrzeni - postanowiono postawić "płotek" z 4 kijków i utrzymać układ przestrzenny sprzed 10 lat. W makroskali przykładem jest budowa stricte biurowych dzielnic w centrum miast (nie dotyczy to Szczecina), które wymierają całkowicie po godzinach pracy i tworzą pustą, martwą, nieprzyjazną przypadkowym przechodniom przestrzeń.

Niestety wymienieni wyżej interesariusze nie mają szans doczekać się od szczecińskiego magistratu ani badań ich preferencji ani spójnej koncepcji rozwoju przestrzennego. Ostatnią, przypadkowo udaną, był Złoty Szlak (Jasne Błonia - al. Jana Pawła II - al. "Kwiatowa" - Zamek Książąt Pomorskich), choć przebudowa skrzyżowania al. Wyzwolnia - al. Jana Pawła II - al. Niepodległości miała chyba za celu całkowite zablokowanie ruchu pieszych lub przekierowanie go do centrum handlowego.

Co zatem należałoby wykonać?
Parkingowce. Pisałem w 2010 roku, w artykule, w Gazecie Wyborczej: "Udawanie, że w centrum miasta nie ma potrzeby budowy parkingowców jest w tej chwili nie do utrzymania. Żeby w centrum miały działać lokale gastronomiczne, sklepy a jednocześnie mieszkańcy mieli gwarancję zaparkowania, bezwzględnie konieczne jest wybudowanie po przynajmniej jednym małym czy średnim parkingu podziemnym lub piętrowym na każde dwa kwartały. Możliwe jest zamienienie obecnych garażowisk np. w obsadzone trawnikami podziemne parkingi, zaopatrzone koniecznie w monitoring. Mogłyby być budowane w partnerstwie publiczno-prawnym, a chętnych mieszkańców z pewnością by nie zabrakło. Równolegle można myśleć o wyłączaniu pewnych odcinków z ruchu miejskiego, ale rozważanie tej możliwości bez zachowania dostępu do samochodu jest utopią. W częściowo uwolnionych z samochodów ciągach komunikacyjnych da się wytyczyć ścieżki rowerowe czy wprowadzić nasadzenia, utrzymując przy tym ich przepustowość i ograniczając hałas".

Później dodałem przykład, jak niewidoczne, wtapiające się w tkankę mogą być parkingowce i dlaczego uważam, że przebudowa nawierzchni Pl.Orła Białego bez budowy pod nim parkingowca to marnotrawienie pieniędzy publicznych.

Budowa parkingowców w żadnym razie nie powinna być realizowana przez NiOL, który skompromitował się sprzedażą kamienicy w al. Niepodległości i oprotestowanym pomysłem budowy parkingowca obok Zamku Książąt Pomorskich.  Miasto wskazało też inne przykładowe adresy: parkingowców w Szczecinie. Póki co nie czyniąc żadnych postępów w tej mierze, co więcej - idąc raczej w kierunku molochów a nie małych, rozsianych po mieście "pargkingowców dla ludzi".
Wg mnie, najlepszym sposobem byłaby wieczysta dzierżawa gruntów dla deweloperów z precyzyjnie zapisanym czasem budowy parkingowców i preferencjami sprzedaży dla mieszkańców. W razie braku chętnych na zakup mieszkańców (w co nie wierzę) pozostałe miejsca parkingowe deweloper mógłby sprzedać na wolnym rynku lub wynajmować. Rozwiązań prawnych i organizacyjnych jest mnóstwo. W promieniu 500 metrów od Urzędu Miejskiego ulokowane jest kilka garażowisk - w miejscach, gdzie powstać mogłyby parkingowce.

Drogi rowerowe. Po wybudowaniu w danym kwartale parkingowca możliwe jest bezkonfliktowe zamykanie jednej strony ulicy lub wydzielanie w części chodnika dróg rowerowych. Mieszkańcy mogąc zaparkować samochód nie dalej niż 100 metrów od domu wręcz będą chcieli mieć drogę rowerową pod domem. Zniknie sens "świętej wojny" rowerzystów i kierowców samochodów. Co więcej - nastanie czas automatycznej promocji tego typu aktywności ruchowej, gdy droga będzie pod domem.

Równe chodniki. To w Szczecinie wybitny wyjątek od reguły. Do serii zniszczeń powodowanych przez lata zaniedbań, parkowanie samochodów na chodnikach, brak przygotowanych i dostosowanych miejsc doszły w ostatnim 10-leciu dewastacje pod przykrywką "przekładania płyt granitowych" kostką brukową. Wątpliwa estetyka miała na celu odtworzenie chodników z wykorzystaniem mniejszej ilości zabytkowych, drogich i niezwykle trwałych płyt granitowych.
Równe chodniki to po prostu standard, z którym nie ma co dyskutować. Ale żeby były - muszą przynajmniej z części z nich zniknąć samochody i muszą zacząć po nich jeździć automatyczne mini-zamiatarki. Trzeba też je zacząć systematycznie i metodycznie naprawiać.

Park&Ride. To w warunkach Szczecina pomysł utopijny. Miasto należy do bardzo rozległych i nie jest gęsto zaludnione. Nie jest też ośrodkiem pracy przyciągającym rzesze pracowników z okolicznych miejscowości. Układ komunikacji miejskiej jest chaotyczny i nie został rzetelnie zweryfikowany od czasu PRL-u. Dojazd np. 5-10 minut do publicznego parkingu po to, żeby przesiąść się w tramwaj kursujący co kilka minut a później przejść jeszcze kilkaset metrów od przystanku do celu nie wydaje się atrakcyjny. W szczególności dla osób, które mając dzieci muszą je odebrać z jednego lub dwóch miejsc w mieście (poza miejscem pracy), albo po godzinach pracy chcą skorzystać z jednego z kilku, ewidentnie nastawionych na zmotoryzowanych klientów, centrów handlowych.

Park&Ride zwyczajnie nie ma uzasadnienia funkcjonalnego w Szczecinie, ponieważ czas przesiadki (w tym oczekiwania na połączenie) i podróżowania środkami komunikacji zbiorowej jest w zasadzie identyczny, co podróży samochodem, wliczając stanie w korkach. Również cenowo komunikacja nie jest specjalnie konkurencyjna. Oczywiście miasto może zmusić mieszkańców do przesiadki: obniżając ceny biletów (w szczególności na odcinku Basen Górniczy -  Brama Portowa), podnosząc ceny parkowania w strefie i ją rozszerzając, korkując ulice wprowadzając wszędzie buspasy, wreszcie budując drogie parkingi przy węzłach przesiadkowych. Jednak nie zyska to uznania wyborców, będzie drogie i niekoniecznie sprawdzi się w tak słabo zagęszczonym, zróżnicowanym a rozległym mieście.

Już prędzej sprawdziłaby się całościowa reorganizacja komunikacji autobusowej oraz wprowadzenie "busów na żądanie", czyli komunikacji mikrobusowej. Niestety, brak jest odważnych, którzy chcieliby zaryzykować swoją posadą i ruszyć z posad skostniałą siatkę połączeń. A może zwyczajnie nie chcą się brać za coś, co wymaga skomplikowanych badań preferencji komunikacyjnych mieszkańców? Ale przecież można to wprowadzać ewolucyjnie a nie rewolucyjnie.

Najdobitniej absurdalność sytuacji ujawnia problem budowy na Prawobrzeżu, w szczerym polu, końcowego przystanku przyszłego szybkiego tramwaju. Cały prawobrzeżny układ komunikacyjny podporządkowany jest węzłowi przesiadkowemu na Basenie Górniczym. Dalej zdublowane są na długim odcinku linie tramwajowe i autobusowe (Gdańska, Energetyków, Brama Portowa).

Zaspakajanie potrzeb interesariuszy:
Dla każdej z grup interesariuszy liczy się osobista wartość. Podobno jeszcze się taki nie urodził, który by wszystkim dogodził, ale realizując jedne rozwiązania warto uwzględniać interesy innych grup a nie je antagonizować. Kluczem działań wspólnoty samorządowej powinno być generowanie wartość dla mieszkańca-klienta (consumer value) i wartości dodanej (value added). Określa się to mianem orientacji na realizację korzyści klienta, tj. "nastawieniem na korzyść (ma miejsce kiedy klienci są skłonni zapłacić za korzyść jaką osiągną z zakupu produktu, a nie tylko za sam produkt)" (value-added consumer orientation) i polega na podejmowaniu przez organizację tylko takich działań, które nie tylko podniosą jakość (w tym wypadku komfort życia mieszkańców), ale za które są oni w stanie pośrednio się odwdzięczyć (w tym wypadku płacąc podatki, głosując, nie emigrując): A process adds value by producing goods or providing a service that a customer will pay for (Muda). Jest to podstawa działań, które nie są marnotrawstwem (w tym wypadku pieniędzy podatnika).

Podsumowując
Należy, w logicznej kolejności:
  1. Budować parkingowce, jak to robią w Münster. Przyśpieszy to przejazd ulicami, z których znikną manewrujące samochody próbujące "wcisnąć się" na chodnik.
  2. Na uwolnionej od samochodów przestrzeni dróg i chodników wyznakować drogi rowerowe, co będzie dobrze widziane i co będzie można uzasadnić istnieniem parkingowców.
  3. Wyrównać chodniki, które przestaną być niszczone kołami samochodów. Taka naprawa wreszcie będzie miała sens, o ile jeszcze nie będzie dochodzić do jeżdzenia po nich ciężarówek.
  4. Opróżnione chodniki będzie można sprzątać maszynowo, co z kolei spowoduje, że elewacje budynków będą mniej się brudzić a miasto wreszcie będzie czyste a przez to zachęci ludzi do wyjścia na chodniki. Byle nie skończyło się to jak w ww. linku posypywaniem trawników solą.


AKTUALIZACJA: W większych miastach, w podobnych dzielnicach mają bardzo zbliżone problemy. Rozwiązują je różnorodnie, wprowadzając parkowanie pod kątem prostym, ruch jednokierunkowy, parkowanie skośne z jednej strony a z drugiej wzdłuż: uliczki Berlina, niemal żywcem jak szczecińskie kwartały - tylko czystsze, odnowione z samochodami, które najwidoczniej nie przeszkadzają (maps.google.pl). Każda z 50 sąsiednich ulic wygląda podobnie. Ach, no i jest jeden plus tego stanu rzeczy - praktycznie nic to nie kosztuje, poza postawieniem znaków, wymalowaniem pasów i w warunkach polskich obniżeniem krawężników. Jednak wymaga albo dużej kultury drogowej, albo systematycznego używania kupionej przez szczecińską straż miejską lawety do czasu wykształcenia tej kultury.


piątek, 3 maja 2013

Ruskie rozgildziajstwo: czyli gdzie giną pieniądze szczecińskiego podatnika

W swoim bodaj drugim wpisie wyjaśniałem, co w ergonomii określa się mianem: pracy zbędnej, tj. takiej, której wykonanie nie niesie korzyści. Odróżniłem ją wtedy od pracy pozornej, tzn. pracy, w której pracownik jest, ale w praktyce nie wykonuje swoich zadań, ponieważ nie przejawia gotowości intelektualnej czy fizycznej. Pracownik pozoruje pracę, pozornie wygląda wręcz na przemęczonego... tyle, że nic z tego nie wynika. Tę drugą definicję można, z powodzeniem, rozszerzyć o kwestię motywacji do dobrej roboty, odpowiedzialności za to, co się robi czy wręcz etosu pracy.

Zderzenie działalności niektórych pracowników spółek miejskich (lub firm przez nich nadzorowanych) z tymi pojęciami może przypominać zderzenie dwóch skrajnie różnych rzeczywistości. Nie mam podstaw, żeby dociekać, co leży u przyczyn takiego stanu rzeczy: brak systemu motywacji, nepotyzm, brak odpowiedzialności za powierzoną pracę czy brak efektywnego wpływu na podwładnych. Może to być czysty "tumiwisizm", praca może przekraczać zdolności intelektualne zatrudnionych

Przykłady - większość błędów popełniono przynajmniej dwa lata z rzędu:
  • Ul. Żołnierska w Szczecinie wyłożona jest brukiem, była już kilka razy, w domorosły sposób naprawiana. Najpierw na zapadającą się kostkę lano asfalt - naprawa prosta, ale tymczasowa i niebezpieczna, bo asfalt się kruszył i tworzył nierówności. Ponadto różne tarcie na asfalcie i kostce powodowało, że w razie nagłego hamowania tor jazdy samochodu był zupełnie nieprzewidywalny. Dlatego zaczęto naprawiać nawierzchnię poprzez przełożenie kostki. Jak to zrobiono? Zdjęto część kostki, podsypano cementem z piaskiem i ułożono kostkę ponownie w sposób niezbyt spójny. W pracach kamieniarskich kluczowe jest układanie pracującego granitu tak, aby krawędzie kostki dawały sobie nawzajem oparcie, tzn. zapierały się o siebie i przez to przenosiły nacisk. Kamień jest trwałym materiałem, ale kruszy się i jest nieelastyczny - musi być ułożony tak, aby nacisk rozkładał się równomiernie.
    Te naprawy toczą się kolejn rok, tzn. raz wykonano je źle i teraz ponownie się je wykonuje, ponieważ niemal wszystkie wcześniejsze poprawki wyglądają tak, jakby ich nie wykonano - zapadły się w tych samych miejscach. Pytanie na ile poprawek starczy gwarancji lub pieniędzy podatnika? Dlaczego po takiej naprawie kostka jest ułożona mniej spoiście i nie jest zachowany oryginalny układ kamienia? Dlaczego przejeżdzające ciężarówki nadal będą wytłukiwać spomiędzy kamieni zbyt szerokie fugi z betonu?
    W ten sposob można naprawiać tę drogę bez końca... podatnik zapłaci.
  • Al. Papieża Jana Pawła II, trawnik bezpośrednio przed balkonem Prezydenta, tuż przed rzeźbą Gryfa - dwa lata temu zlecono i wymieniono trawę na tym trawniku. Profesjonalna firma zdjęła całą trawę, wywiozła nadmiar ziemi, dosypała nowej, rozłożyła maty z trawą i przez kilka tygodni regularnie podlewała i kosiła trawnik. Zmiana użytkowania nastąpiła natychmiast po przekazaniu reprezentacyjnego trawnika w ręce "specjalistów" ZUK. Zakorzeniony trawnik przestano regularnie kosić i podlewać, pojawiły się pierwsze chwasty.
    Najgorzej, że w zimie, ułatwiając sobie utrzymanie chodnika i ścieżki rowerowej wzdłuż trawnika posypano chodnik i zgarnięto posolony śnieg na trawnik - w następnym roku wzdłuż chodnika pojawił się półmetrowy pas zasolonej ziemi, na której nic nie rosło. ZUK zlecił (ciekawe na koszt kogo?) odtworzenie trawnika: ziemi nie wywieziono, posypano trochę nowej, rozsypano ziarna i przysypano warstwą - nie podlewano, trawnik nie odtworzył się należycie.
    Następnej zimy zrobiono to samo: znów odśnieżano chodnik jeżdząc po nim ciężarówką i niszcząc trawnik. Znów został on kompletnie zdewastowany i znów "naprawa" ograniczyła się do rozsypania ziarna dla gołębi na suchej ziemi. Uczeń ogrodniczej zawodowki i pierwszy z rzędu działkowiec wie, że zrobiono to drugi rok z rzędu wbrew sztuce.
    Dla porównania dwa zdjęcia: jak się naprawia bezmyślność w Szczecinie i jak się zabezpiecza pasy zieleni w Poznaniu brezentowymi płachtami, przed zasoleniem z solarek:


  • Al. Papieża Jana Pawła II, róg Niedziałkowskiego: zniszczony chodnik przez ciężarówkę z podnośnikiem koszowym demontującą oświetlenie świąteczne - najwyraźniej trudno było zaplanować, że w danym dniu będzie prowadzony demontaż światełek i ustawić znaki zakazu parkowania na pół dnia na ulicy. Prościej przejechać chodnikiem kilku tonowy podnośnikiem koszowym. Może nie byłaby to tragedia dla chodnika, ale rok wcześniej chodnik ten był wyrównywany za pomocą wiaderka z piaskiem i łopaty oraz dzielnego pracownika, którego praca pół roku później poszła na marne.
 


  • Ul. Piotra Skargi: niewidoczne spod śniegu betonowe półkule niszczące samochody mieszkańców miasta. Źle dobrana, zupełnie zbędna w tym miejscu, wręcz szkodliwa nadgorliwość spowodowała straty. Infrastruktura drogowa powinna być tak wysoka, żeby cofający kierowca mógł ją zawsze dostrzec przez tylne okno - w Szczecinie montuje się wszelkiej maści rozwiązania, co bardzo podraża ich eksploatację a dodatkowo, ech...





  • Amfiteatr w Szczecinie (Teatr Letni w Szczecinie im. Heleny Majdaniec) również nie podołał śniegowi tej zimy. A może precyzyjniej byłoby określić, że nikt nie zastanowił się, że należy odśnieżać. Rynny zawsze można wymienić, prawda?



  • Jasne Błonia - żeby zamknąć temat zimy a zaingurować wiosnę, to można pocieszyć się nową atrakcją, czyli 10 zestawami plastikowych kamieni w formie "pływających ogródków" (Głos Szczeciński). Pomysł ciekawy, mam wątpliwości, co do odporności na wandali oraz tego, czy te 22 tys. złotych nie lepiej byłoby przeznaczyć na konserwację już istniejących a połamanych ławek. Co innego łączy te kamienie z poprzednimi obrazkami - otóż ustawiono kamienie na środku trawnika, na błoniach - już teraz widać, że trawa pod kamieniami oraz wokół nich nie ma szans. Jeszcze dwa tygodnie i dzięki tym kamieniom ZUK będzie mógł zlecić kolejną naprawę trawnika. Kilka metrów obok jest dość miejsca na te kamienie, ale widocznie chodzi o spektakularny dla podatnika efekt.
(ZUK Szczecin / Głos Szczeciński)


środa, 17 kwietnia 2013

Szczecin wyprzedaje budynki szkolne ?!?

Nie bardzo potrafię wyrazić rozmiar mojego oburzenia na wieść, że Rada Miasta ma rozważać sprzedaż budynku VIII Liceum Ogólnokształcącego (Gazeta Wyborcza. Szczecin).

Swego czasu próbowałem dowiedzieć się od szczecińskich architektów, czy remont i przystosowanie budynku szkoły na potrzeby żłobka lub przedszkola stanowi realny problem - nie doczekałem się odpowiedzi. W moim mniemaniu ogranicza się do remontu części sanitarnej, zabezpieczenia korytarzy i klatek schodowych. Skoro przedszkola w Szczecinie w połowie mieszczą się w socjalistycznych budynkach, z których może 3 lata temu usunięto azbestowe izolacje a w połowie w adaptowanych willach poniemieckich - to budynek tego typu wydaje się wręcz wymarzony. Koszty takiej adaptacji są nieporównie niższe, niż budowy nowego budynku. Poza tym nie wiążą się z protestami mieszkańców, jak to miało miejsce w przypadku rozbudowy żłobka na ul. Niedziałkowskiego. Dodać należy rozbudowy feralnej, bo wykonawca pokłócił się z miastem i żłobek będzie w najlepszym razie rok później... 

Nie rozumiałem, jak miasto może realizować nowe inwestycje (pomijam potrzebną a spóźnioną o 4 lata szkołę na Warszewie) a jednocześnie miesiącami utrzymywać puste budynki szkół, czy wręcz się ich pozbywać. Gdzie tu rachunek ekonomiczny? Gdzie racjonalność decyzji? 

  • Z punktu widzenia demograficznego - nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ten sam budynek co około 10 lat poddawać remontowi i adaptacji i by "rósł" wraz ze starzeniem się roczników wyżu demograficznego. Przypomnę tylko, że w Polsce mamy do czynienia obecnie z wyhamowanym, ale trzecim wyżem. Jest on efektem wyżu lat 70 i początku 80 ubiegłego wieku a ten wyżu powojennego. I choć ograniczony oraz opóźniony z przyczyn ekonomicznych o około 7 lat - to jest. Budynek publiczny mógłby pełnić kolejno funkcję żłobka, przedszkola, szkoły podstawowej i liceum... nadążając za potrzebami demograficznymi. Wyliczenia przedstawia dr inż. Zbigniew Szyroki, były Kurator Szczecińskiego Okręgu Szkolnego. Urząd Miejski nigdy nie zdementował ani nie poprawił publicznie tych wyliczeń. 
  • Przypomnę też, że w Szczecinie czeka się średnio 3 lata na miejsce w domu pomocy społecznej (DPS) a w przypadku osób chorych psychicznie nawet 48 miesięcy (Kurier Szczeciński: Kolejka do domu pomocy społecznej). Najwyraźniej w mieście "pływających ogrodów" fontanny są ważniejsze, niż miejsca dla osób starszych, które mogłyby przy nich wypoczywać. Sprawy nie zmieni jeden dom, który powstanie w budynku Szpitala Kolejowego (Miejskiego), przekazanemu za symboliczną kwotę Kościołowi katolickiemu.
  • Z punktu widzenia technicznego i budowlanego - co kilka lat (w cywilizowanych krajach) a w Polsce co kilkanaście - trzeba budynek remontować, więc adaptacja liceum na potrzeby żłobka czy przedszkola stanowiłaby naturalny remont. 
  • Z punktu widzenia urbanistycznego - absolutnie niezbędne jest, żeby miasto posiadało w swoich zasobach, w centrum, budynki publiczne, które stanowią rezerwę rozwojową i umożliwiają aktywne kreowanie przestrzeni publicznej, przy ograniczonych kosztach tego typu inwestycji. Szkoły (choć niekoniecznie ma to miejsce w Szczecinie) mogą pełnić funkcję zwornika społeczności lokalnej, są miejscem, w którym ludzie spotykają się na wyborach, są miejscem które powinny po południu tętnić życiem, być miejscem rekreacji, integracji. W Szczecinie boisko przyszkolne to miejsce na wyciekający z samochodów olej: zaledwie 6 tys. zł rocznie wystarczy, by sprzedać boisko szkolne...
  • Z punktu widzenia ekonomicznego - sprzedaż tak atrakcyjnych gruntów dostarcza budżetowi jednorazowego zastrzyku gotówki. Później można, korzystać z podatków, ale w ograniczonym zakresie. Rolą samorządu nie jest jednak myślenie pod kątem jednej kadencji. Miasto powinno mieć uchwalony Wieloletni Plan Inwestycyjny a każda sprzedaż majątku powinna mieć uzasadnienie w realizacji ważnych celów społecznych czy inwestycyjnych. W Szczecinie trudno dostrzec wydatki, które mogą w przyszłości przynieść wspólnocie mieszkańców realne zyski albo chociaż samofinansować się. Większość z wykonanych lub raczej dokończonych przez Prezydenta Piotra Krzystka inwestycji będzie generować realne, wysokie koszty a dodatkowo jest budowana na kredyt i będzie wymagała spłacania - być może przez dzieci obecnych czytelników tego bloga. 
  • Nadto budynek i atrakcyjny teren sprzedawany jest w okresie bessy na rynku nieruchomości. Z jednej strony miasto nie potrafi uchwalić planów zagospodarowania i przygotować pod inwestycje gospodarcze gruntów, z drugiej chce sprzedawać bardzo atrakcyjne lokalizacje zabudowane budynkami łatwymi do adaptacji dla wielu celów, leżącumi w centrum miasta. 
  • Z punktu widzenia organizacyjnego - Urząd Miejski, zatrudniający około 1000 urzędników "nie mieści się" w budynku przy pl. Armii Krajowej. Wiele zadłużonych spółek i spółeczek miejskich, wydziałów, powiązanych instytucji ma lokalizacje rozrzucone po całym mieście. Rozumiem, że przeniesienie ich (z często zupełnie niedostosowanych lokali) do jednego, niepotrzebnego rzekomo przez najbliższe 10 lat licealistom budynku, i skomasowanie funkcji biurowych w jednym miejscu zbyt mocno ukazywałoby rozbudowaną biurokrację i jej kompletny bezwład w dziwnych tworach dobudowanych do Urzędu Miejskiego. Pozwoliłoby za to zachować budynek - nazwijmy: strategiczny - i skoncentrować instytucje. Pozwoliłoby też sprzedać lub wyremontować na cele mieszkaniowe różnorodne przybudówki, lokale, rozsiane po całym mieście.

Puentą powinny być słowa z aktu erekcyjnego Akademii Zamojskiej: "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie" autorstwa kanclerza Jana Sariusza Zamoyskiego, ale są one najwyraźniej w Szczecinie przeterminowane (sądząc po poziomie myślenia projektodawców uchwały). Pozostaje zatem Jan Kochanowski:

Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie";
Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.

Pieśni. Księgi wtóre, Pieśń V "Wieczna sromota i nienagrodzona"


AKTUALIZACJA: Może Miasto chce sprzedać ponad 20-salową szkołę z boiskiem za około 9 mln, żeby mieć 4 mln zł na remont Biura SPP przy starej zajezdni na Wojska Polskiego (Kurier Szczeciński)? I na który już przeznaczono 400 000 zł? Nie rozumiem tego! "Zamienił stryjek siekierkę na kijek" to najbardziej cenzuralne określenie na takie gospodarowanie majątkiem wspólnoty mieszkańców.

AKTUALIZACJA 2: O ile dobrze zrozumiałem - szkoła nie zostanie sprzedana - sprzedany zostanie teren wokół szkoły. Jaki to ma sens? Nie wiem. Ale jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o...

Podyskutuj lub skomentuj - chatroom


Try Relay: the free SMS and picture text app for iPhone.